Autor |
Wiadomość |
Elvander |
Wysłany: Nie 17:41, 22 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Odprowadził elfkę wzrokiem nie mówiąc nic... patrzył przez chwilę jak robi się coraz mniejsza. Odwrócił się gwałtownie w stronę pomieszczenia i gwizdnął na placach>
- Shandar! - krzyknął.
W mgnieniu oka kot zjawił się u jego stóp, ocierając łeb o jego nogi.
- Idź za nią... Opiekuj się nią... tylko tak, żeby Cię nie widziała - Kot wybiegł z domu, kierując się śladem elfki. |
|
|
Yuli |
Wysłany: Nie 14:13, 22 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Przymknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki oddech, po czym ukłoniła się i cichym głosem powiedziała>
Przepraszam za wszystko. Przepraszam za kłopoty...
<pokazała palcem schody>
...tam na górze.
<Spojrzała na mieniące się pierwszymi promieniami słońca okno>
Zaczyna świtać.
<Westchneła>
Czas bym wyruszyła dalej w podróż. Wciąż mam zadanie do wykonania. Dziękuje za gościnę.
<Udała się w stronę drzwi wyjściowych, otwarła je. Obruciła się jeszcze i nisko ukłoniła do wszystkich>
Jeszcze raz przepraszam. Bywajcie w zdrowiu.
<Zamknęła oczy i przekroczyła próg. Przerzuciła tobołek przez ramię i ruszyła w drogę. Poranne słońce ogrzewało jej plecy, a jej włosy mieniły się srebrem gdy znikała za horyzontem> |
|
|
Elvander |
Wysłany: Pon 14:58, 16 Cze 2008 Temat postu: |
|
Patrzył na elfkę szczerze rozbawiony, wziął w dłoń kolejny wazon i cisnął nim o podłogę.
- To tylko rzeczy... nie musisz za nic płacić.
Ponownie wyciągnął dłoń patrząc na jej tobołek. Spojrzał jej w oczy po czym rzekł miękkim głosem.
- TWÓJ pokój czeka... |
|
|
Jhaelrnya |
Wysłany: Nie 21:57, 15 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Siedziała przy stole wraz z pozostałymi i wsłuchiwała się w opowieści minionej nocy. Wszyscy zdawali się być mocno przejęci całą sprawą. Zadawali mnóstwo pytań, zastanawiali się, co począć dalej. Oczy wszystkich przeskakiwały to z postaci Silverina na oblicze Yuli, wyczekując słów wyjaśnień. Elfka zamarła w bezruchu spoglądając troskliwie na twarz ukochanego. Jej wzrok pozostawał dziwnie nieobecny. Starała się nie dopuszczać do siebie myśli, że mogła go stracić, że to może się powtórzyć i pochłonąć któregoś z jej towarzyszy. Walczyła z opadającymi powiekami. Od dawna nie spała dobrze, trapiona co noc przez ten sam sen, który wydawał się czymś więcej niż nocną marą. Roztarła zmarznięte dłonie, po czym niepostrzeżenie odprowadziła wzrokiem Elva do drzwi wyjściowych> |
|
|
Yuli |
Wysłany: Sob 13:09, 14 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Odskoczyła dwa kroki. Spojrzała na tobołek i schowała go za plecami. Powolutku się cofała>
Przepraszam. Zniszczyłam wam bibliotekę. Zapłacę za szkody.
<Cofając się pchnęła wazon, który upadł i roztrzaskał się. Yuli zaczęła panikować i machać przed sobą rękami>
Za... za to też zapłacę. Obiecuję.
<Spuściła głowę> |
|
|
Elvander |
Wysłany: Śro 23:06, 11 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Strzygnął uszami słysząc szmer dochodzący z korytarza, bez słów wstał i bezszelestnie w mgnieniu oka zjawił się przed wyjściowymi drzwiami tuż przed Elfką. Patrzył przez chwilę w jej oczy, jakby czegoś w nich szukając. Bez słowa wyciągnął dłoń w strone Elfki, patrząc na tobołek.> |
|
|
Yuli |
Wysłany: Śro 22:10, 11 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Głos Elvandera wyrwał Yuli z opętania. Rozkojarzona stała nieruchomo, wpatrując się w jego postać i trzymając księgę w dłoniach. Jej myśli zaczęły oplatać wspomnienie tego co przed chwilą uczyniła. W jej oczach pojawiła się kryształowa ciecz. Huk grzmotu przywołał ją do rzeczywistości. Naprzeciw jej zaczął malować się magiczny krąg z którego wyłonił się demoniczny posłaniec. Elfka spojrzała w szkarłatne oczy bestii i krzyknęła z przerażenia. upuściła księgę, jedyny przedmiot który mógł zamienić demona w jej sługę, niegroźnego przywołańca. Bestia zawyła, szykując się do skoku na Yuli. Elfka ujrzała cień Elvandera płynący ku posłańcowi. Yuli sięgnęła prawą ręką przez ramię by dobyć swój miecz, niestety został on przy jej tobołku. Ataki mrocznego tancerza były nieskuteczne, a on sam został ciężko poturbowany. Bezbronna, przypomniała sobie proste zaklęcia, nauczone przez przyjaciółkę czarodziejkę w świątyni. Szepnęła kilka słów, energia wokół niej zaczęła się materializować by w końcu wybuchnąć w postaci błyskawicy, która pchnęła skaczącą na Elvandera bestie na regały. Elfka zaczęła ciężko oddychać. To zaklęcie wyczerpało jej siły magiczne. Silverin pojawił się przy Yuli, twierdząc że wie jak pokonać bestie. Pokuj zalśnił jasnym światłem,a kapłan chwycił elfkę za rękę i pociągną ją za sobą przez okno. Pędzili na wzgórze, ku strumykowi. Bestia pędziła tuż za nimi.Te kilka metrów do pagórka wydawało się jej jak wielogodzinna podróż. Nagle Silverin krzyknął, żeby Yuli zamroziła demona przy wielkim głazie. Wyczerpana elfka nie mogła złapać oddechu, ani nie miała już sił aby odkrzyknąć że niepotrafi czarować tak zaawansowanych zaklęć. Siły ją opuszczały. Zatrzymała się, skierowała w stronę bestii i zaczęła się modlić szeptem do bogini Ewy. Wszystko zamarło>
"Moja Pani, wybacz mi mój czyn. Niech święte wody oczyszczą me ciało. Moja Bogini, oddaje me ciało, byś mogła z jego pomocą odesłać bestie
z powrotem do mej matki"
<Jej oczy były pełne łez. Bestia była tuż tuż. Yuli czuła jak delikatne smugi wody obmywają jej ciało. Otulają ją, lecz z każdym opływem wody, jej energia wzrastała. Strumienie wody zaczęły miażdżyć osłabione ciało elfki. Nie mogąc wytrzymać naporu takiej ilości mocy Yuli odrzuciła wszystko w stronę demona. Uklękła i zamknęła oczy z braku sił. Rozległ się huk, po chwili wszystko ucichło. Otworzyła oczy. Było spokojnie. Bestii nie było, tylko Silverin. Podniosła się z wielkim trudem i wrócili do zamku. Milczała całą drogę. Gdy weszli do zamku, w środku było głośno jak na jarmarku. Z piętra ktoś krzyczał wołając Jhae. Elfy weszły na górę do biblioteczki. Elvander leżał prawie nieprzytomny. Yuli i silverin podbiegli do niego. Elfka ułożyła nad nim ręce, spod których zaczęło wydobywać się różnokolorowe światło.Po chwili światło zgasło, a elfka jęknęła. w tym samym momencie Elvandera otoczyła świetlista aura. To Silverin rozpoczął inkantacje uzdrowienia. Kilka chwil póżniej Elvander był już na nogach. Yuli zemdlała.
Obudziłą się w małym pokoiku, była sama. Zza drzy dochodziły głosy. wiele głosów. To była dyskusja o tym co się zdarzyło. Yuli uchyliła drzwi by podsłuchać część rozmowy. wychyliła głowę. Okazało się że wszyscy mieszkańcy zamku zgromadzili się przy piecyku. Schowała się do swojego pokoju, zabrała swój tobołek, założyła na plecy miecz. Przeszła do holu i na paluszkach zaciemnionymi miejscami próbowała się dostać do drzwi wyjściowych.> |
|
|
Ripharr |
Wysłany: Śro 9:35, 11 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Rozległ się huk... To ktoś znowu chciał sie przebić do biblioteki. Nagle drzwi wyleciały z zawiasów i Do środka wparował Rip trzymając w rękach dużą ławę.Nie poszedł do swej komnaty jak mu Elv radził, coś mu podpowiało że trzeba za nim pójść... Rozejrzał się po spustoszonej sali i odnalazł wzrokiem Elva> Elv! Na wieczny ogień Paagrio! Co się tu u licha stało?!<próbował podnieść Elva żeby zanieśc go do kapłana, niestety kiedy tylko spróbował Elv krzyknął sykliwie z bólu.Nie czekając dłużej powiedział tylko> Nigdzie się z tąd nie ruszaj, zprowadze Jhae! Później mi wyjaśnisz coście tu wyprawiali! |
|
|
Elvander |
Wysłany: Wto 20:09, 10 Cze 2008 Temat postu: |
|
Charczał cicho próbując otworzyć oczy, podniósł sie lekko na rekach, lecz po chwili spowrotem upadł na posadzkę. Ból złamanych żeber nie pozwalał złapać oddechu, a potłuczone plecy nie miały siły podnieść go ziemi. Leżał bezsilnie czekając, aż ktoś go znajdzie. Ogarnął otępiałym wzrokiem bibliotekę, a właściewie to co po niej zostało. Połamany regał, rozbity witraż... miał jedynie cichą nadzieję, że Elfom nic się nie stało.
- "Ta Bestia..."- pomyślał - "Czarny Wilk... Co to wogóle było?"
Ból poraz kolejny zalał jego ciało, z ust popłynęła ztróżka krwi, a umysł spowił mrok. Ponownie stracił przytomność. |
|
|
Silverin |
Wysłany: Wto 18:00, 10 Cze 2008 Temat postu: |
|
Silverin wiedział, że już jest za późno. To stało się tak szybko... Zachłanny szept Yuli... blask pochodni przy drzwiach... Ciche kroki Elvandera, który wszedł do komnaty i zaczął coś mowić zupełnie nie świadom tego, co za chwilę się wydarzy. Niektóre księgi zdają się mieć własną wolę... chcą zostać przeczytane... Kuszą tych, którzy posiadają odpowiedni dar, by uwolnić zakazaną potęgę. Yuli miała potrzebną moc... A że proroctwo najwyraźniej zostało aktywowane, Yuli dolała oliwy do ognia i wypełniła kolejny warunek przepowiedni... Nieświadomie przywowała Posłańca...
Błysnęło się i natychmiast zagrzmiało. Huk był ogłuszający. Okno otwarło się z impetem i bibiliotekę owiał zimny wicher. Silverin zdołał jedynie krzyknąć:
- Uciekajcie!
Lecz i to za późno, bowiem na środku komnaty zmaterializował się Posłaniec. Był niczym olbrzymi czarny wilk z kłami dzikiego kota i czerwonymi złowieszczymi ślepiami. Przez chwilę wszystko jakby zamarło w bezruchu. Potem znów ciszę rozdarł ogłuszający huk nagle rozpętanej burzy. Nim zupełnie ucichł, Posłaniec wydał z siebie przeciągłe wycie, które zdawało się niczym lodowym soplem wbijac pomiędzy myśli; chłodnym tchnieniem mrozić krew w żyłach...
Yuli krzyknęła i upuściła księgę. Tym samym ściągnęła na siebie jarzące się czerwienią ślepia Posłańca. Elvander nie czekał, aż bestia uczyni pierwszy ruch. Miecze z metalicznym szczękiem wysunęły się z pochew, by połączyć się z ich właścicielem w tańcu ze śmiercią. Elvander w okamgnieniu doskoczył do Posłańca i ciął głęboko, z półobrotu. Ostrza przechodziły niemal bez oporu przez materialne ciało potwora, zadając rany, które winny być śmiertelne. Jednak Silverin wiedział, że na nic się to zda w walce z demonem, który przybył z samych zaświatów. Bowiem czyż można zabić mieczem coś, co nie jest żywe? I jakby na potwierdzenie jego myśli, Posłanieć tylko zawył przeciągle i ciężka łapa spotkała się z piersią tancerza ostrzy. Siła ciosu pchnęła Elvandera na ścianę pozbawiając przytomności, a miecze zadźwięczały o posadzkę. Bestia z rozwartą paszczą zbierała się do skoku, by ostatecznie rozszarpać tancerza.
Silverin wyrzucił do góry ręce, a kamienna mozaika popękała i wystrzeliły z niej szarobrązowe korzenie, szczelnie oplatając łapy demona. Jednak i one nie spełniły swej roli, gdyż pękły niczym trzcina pod naporem czarnostalowych mięśni. Bestia skoczyła. Kapłan niemal już widział, jak ostre szpony lądują na nieprzytomnym tancerzu. Niemal...
Oślepiająca wiązka błyskawic przeszyła mrok biblioteki i trafiła Posłańca w locie. To Yuli w porę odzyskała panowanie nad sobą. Atak ów nie wyrządził bestii większej krzywdy, ale był wystarczający by zmienić tor lotu. Posłaniec z impetem uderzył w drewniane regały. Trzask pękającego drewna zmieszał się z hukiem burzy. To, co pozostało z regałów, zwaliło się na drzwi do komnaty oraz na samego potwora, zasypując go stosem tysiącletnich ksiąg.
Posłaniec szybko otrząsnął się po upadku. I znów jego wzrok spoczął na Yuli, wciąż stojącej przy oknie. Silverin widział, jak sytuacja komplikuje się coraz bardziej. Sięgnął do samego źródła swego daru...
Wszystko jakby zatrzymało się w bezruchu. Czas nie mial już dłużej znaczenia; zdawał się czekać na przyzwolenie kapłana, by móc płynąć dalej. Brak mrugnięcia oka, brak oddechu, brak najcichszego dźwięku. Wówczas Silverin zrozumiał. Wiedział już, gdzie uderzy kolejny piorun...
Błysnął i natychmiast znalazł się przy elfce. Pochwycił z podłogi księgę i szepnął szybko:
- Wiem jak możemy go pokonać... Zaufaj mi...
Yuli tylko kiwnęła głową. Obydwoje spojrzeli na Posłańca, lecz ten zwrócił się w stronę drzwi do komnaty, zawalonych drewnem i księgami. Z korytarza dało się słyszeć nispokojne pokrzykiwania; ktoś wyraźne dobijał się do środka. Silverin uświadomił sobie, że hałas w bibliotece musiał obudzić resztę mieszkańców niewielkiego zamku. Modlił się w duchu, by nie zdołali sforsować drzwi, bo wówczas mogłoby się nie obyć bez ofiar...
Nie mogli dłużej czekać. Z dłoni Silverina wytrysnął srebrny snop światła prosto w ślepia Posłańca. Ten rozdrażniony, nie ociągał się już dłużej, tylko rzucił się w kierunku elfów. Kapłan szarpnął Yuli i razem wyskoczyli przez otwarte okno. Spadając błysnęli i pojawili się bezpiecznie na ziemi. Za nimi jednak leciał rozwścieczony demon, wraz z gradem odłamków szkła z rozbitego witraża.
Yuli i Silverin pędzili w stronę strumyka, kiedy Posłaniec wylądował z gracją na trawie i natychmiast rzucił się w pogoń za nimi.
- Yuli, ten kamień! – kapłan wskazał na głaz, który właśnie minęli – W tym miejscu musisz zamrozić bestię!
Elfka nic nie odpowiedziała, a Silverin bardzo chciał wierzyć, iż zrozumiała...
Przy samym strumyku zatrzymali się gwałtownie i odwrócili w stronę rozwścieczonego demona. Gdyby był prawdziwym wilkiem, pewnie toczyłby pianę z pyska, pomyślał Silverin. Bestia była już niemal przy kamieniu, który wskazał kapłan, kiedy Yuli rozpoczęła inkantację. To było ledwie mgnienie, lecz wydawało się wiecznością. Powietrze stało się suche niczym na pustyni, a strumień skurczył się do niewielkiej strużki. Zdawało się, iż Elfka zebrała całą dostępną wodę w okolicy i skierowała ją przeciwko Posłańcowi. Tego ogarnęła zwarta ściana wody, która skuła się lodem, gdy Yuli raptowanie wyrzuciła przed siebie ręce.
- Zamknij oczy! – zarządził Silverin i jednocześnie przywołał ochronną tarczę wokół nich.
Sam odwrócił wzrok, kiedy czerń nocy została brutalnie rozdarta przez błysk; a huk, który szedł z nim w parze odbierał zmysły... Wydawało się, że już nigdy nie nastąpi cisza. Piorun uderzył w lodową ścianę, gdzie trwał zamrożony Posłaniec. Bryła lodu roztrzaskała się na tysiące kawałków, które rozprysnęły się we wszystkie strony. Część uderzyła w ochronną tarczę przywołaną przez kapłana, inne porozbijały szyby w oknach zamku...
Kiedy w końcu ciemność ponownie zaległa nad światem, po Posłańcu nie było śladu... Jedynie mniejsze lub większe lodowe odłamki zaścielały ogród. Silverin zauważył, że Yuli trzęsła się jak w febrze. Dopiero teraz zaczęło do niej powoli docierać to, co właśnie się wydarzyło.
- Wracajmy – rzekł cicho – trzeba opatrzyć Elvandera...
Niepewnie skinęła i razem powoli ruszyli w stronę zamku. |
|
|
Elvander |
Wysłany: Wto 1:26, 10 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Drzwi wejściowe otworzyły się ze zgrzytem wpuszczając do środka strumień nocnego wiatru. Wszedł do środka kierując swe kroki w stronę schodów. Nieprzenikniona ciemność nie była dla niego przeszkodą, pewnym krokiem wszedł po schodach. Długi korytarz zdawał się nie mieć końca, a brak okien sprawiał, że toną w całkowitym mroku, w połowie korytarza dostrzegł postać.>
Ripharr? Co ty tu robisz o tej porze? <zaśmiał się pod nosem czując, że ork zapewne znów zabłądził>
Wróć do schodów i skręć w lewo <rzucił pośpiesznie i udał się w stronę biblioteki>
<Dochodząc do drzwi usłyszał głosy dobiegające ze środka, szum wody, powiew wiatru, syk ognia tworzyły niebiańską muzykę, która połączona z kobiecym głosem napająła siłą i chęcią do działania - "Symfonia" - pomyślał . Zamknął oczy, szepnął coś cicho i rozpłyną się w powietrzu. Powoli otworzył drzwi do bibliotek i niepostrzeżenie wślizgnął się do środka. Silverin krzatał się pomiędzy półkami zapełnionymi różnego rozaju księgami, a Elfka pochłonieta była czytaniem jakiegos starego woluminu. Ponownie zamknął oczy, zaszeptał i pojawił się naprzeciw elfki>
Ciekawe to chociaż? <rzucił, spoglądając na obszerne tomisko>
Kiedy zamierzasz odejść Yuli? I czy mogę Ci jakoś pomóc? <spojrzał na nią bezemocjonalnym wzrokiem>
A może zostaniesz? |
|
|
Ripharr |
Wysłany: Pon 22:54, 09 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Ponieważ nikt mu nie otworzył pomyślał, że znów zabłądził w tych korytarzach i pomylił drzwi. Nagle powiało chłodem... Wiatr zdmuchnął mu pochodnię. Nie wiedział co się dzieje, przecież był pod dachem. Zaniepokoił się, nie widział dobrze w ciemnościach. Otarł pot z czoła i zaczął iść powoli dalej rękami obmacując ściany... Uszedł zaledwie kilka kroków i potknął się o wysunięta płytkę podłogową> Psia mać...<zaklął> chędożyć tako robote...<Stwierdził, że stłukł sobie głowę. Po omacku wyciągnął zza pasa butelkę grogu pociągnął duży łyk> Arrrgh!<wytarł usta. Sapnął jeszcze kilka razy i poszedł dalej... Po jakimś czasie zaczął się naprawdę niepokoić, ponieważ nie słyszał nawet najcichszego szeptu. Ponownie nachylił butelkę do ust...> Szlag! Pusta... Dlaczego butelka zawsze musi być pusta?... Zaczynam gadać sam do siebie.Co robić?. <Zaczął krzyczeć> Czy jest tu kto?!... <Nikt nie odpowiedział> No żesz w morde... Myślałem, że choć trochę znam to miejsce... A tu masz...<Ponownie krzyknął kilka razy> Ahoj! Halo!... <cisza>
Elv!? Jhae!? Silv?! Ktokolwiek!... No.. Pozostało mi tylko czekać... <pogrążył się w ciszy> |
|
|
Yuli |
Wysłany: Pon 16:37, 09 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Elfka stała przy swym krześle, wpatrując się w kolorową mozaikę, tworzoną przez resztki jedzenia. Odpłynęła we wspomnienia. Z letargu wyrwał ją Silverin, coś do niej mówiąc, lecz ona nie rozumiała ani słowa, gdyż jej myśli wciąż były jeszcze daleko. Obróciła głowę w stronę życzącej sobie dobrej nocy parki. Kobieta po chwili znikła za drzwiami, a twarz Elvandera zmieniła swój wyraz z rozbawionej na poważną, a raczej ujawniła jego zatroskany umysł. Elvander spojrzał nerwowo na Yuli, a jego wzrok jakby przywołał jej zmysły z otchłani pamięci. Elfka poczuła że kapłan trzyma ją za dłoń, i poprosił by poszła za nim. Tymczasem Elvander odwrócił się i skierował się w stronę wyjściowych drzwi. Gdy Yuli chciała go zawołać, on znikną już za drzwiami. Nic nie mówiąc podążyła za Silverinem, słuchając go uważnie. Prowadził ją na piętro, krętymi schodami, potem ciemnym korytarzem. Ciarki przechodziły jej po plecach, lecz milcząc podążała za kapłanem. Gdy na końcu korytarza pojawiły się drzwi, podłoga i ściany zadrżały, z zewnątrz było słychać bieg starożytnego giganta. Chwilkę potem usłyszała głośny ryk, i to ją uspokoiło, gdyż rozpoznała że to oswojony smok, taki z jakimi sama przez długi czas żyła. Silverin otworzył drzwi. Yuli zawahała się przez sekunde i weszła do pokoju, który okazał się biblioteką pełną zapomnianych już ksiąg. Kapłan chodziła od regału do regału, najwyraźniej szukając jakiegoś woluminu. Gdy znalazł, położył go na stole i przywołał elfkę. Yuli podeszła, wzięła księgę w ręce i zaczęła czytać pierwsze strony. Czytając podeszła do okna. Światło księżyca owiło jej ciało. po przeczytaniu kilku stron, odezwała się dość szorstko do Silverina>
Ta księga, skąd Pan ją ma? To jeden z zakazanych woluminów świątyni w w naszej wiosce. Nawet magom z białej wieży odówiono dostępu do niej!
<Jej policzki zrobiły się czerwone>
Gdyby wpadła w łapy orków albo ludzi...
<Zamilkła i spojrzała na księgę. Zamknęła ją>
Nie wolno mi jej czytać. Nikomu nie wolno.
<Nie mogła oderwać wzroku od księgi. Stała przez chwilę bez ruchu, tocząc walkę z samą sobą.
Otwarła księgę i ponowiła czytanie. Jak opętana pochłaniała teksty, sylaba po sylabie. Światło księżyca otulające elfkę, zaczęło zmieniać jej kolor włosów ze złotego na mieniące się srebro, a jej jak czarne perły oczy stały się dwoma błyszczącymi szmaragdami.
Niektóre słowa, które czytała szeptała pod noskiem, kilka było słyszalnych dla Silverina>
"...grobowiec...pogrąży się...czarna pani...gdy światło z ciemnością...połączone...z czerni czerwień powstanie...jednością pokona...symfonia wielu dusz..."
<Troszkę głośniej i uniosła prawą rękę>
"Oddaję mą dusze, oddaję swój umysły, niech cztery wiatry połączą się z wodami północnego morza. Bogowie, boginie, użyczcie mi swej mocy. Niech łańcuchy zostaną zerwane"
<Pomimo iż okno było zamknięte, Yuli oplątywał strumień wiatru. Otworzyły się drzwi, a światło pochodni rozproszyło aurę księżyca. Elfka zamilkła> |
|
|
Ripharr |
Wysłany: Nie 21:43, 08 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Nagle rozległo się pukanie do drzwi, nie było to pukanie głośnie lecz we wszechobecnej ciszy wydawało się niczym bicie dzwonów. Za drzwiami stał Rip trzymając w ręce pochodnię...> |
|
|
Silverin |
Wysłany: Nie 14:18, 08 Cze 2008 Temat postu: |
|
<Niemal wszyscy powstali już od stołu i skierowali się w stronę swych komnat. Jedynie Silverin nadal siedział na swym miejscu wpatrując się w elfkę, która ze spuszczonym wzrokiem studiowała pozostawione na telerzu resztki, jak gdyby miała w nich znaleźc odpowiedź na wszystkie niezadane pytania. Jego oczy miały jednak owo nieobecne spojrzenie, jakby nad czymś się zastanawiał, coś skwapliwie rozważał... Po chwili otrząsnął się z zamyślenia, przywołał gestem starego kamerdynera i szepnął mu kilka słów, na które ten tylko przytaknął. Następnie kapłan zwrócił się do Yuli:>
Pójdź za mną, proszę.
<Wziął ze stołu kaganek, który natychmiast zajaśniał migotliwym blaskiem i ruszył w kierunku wyjścia, a elfka posłusznie podążała za nim>
<Przy schodach odwrócił się i spojrzał Yuli w oczy>
Proroctwa... Skomplikowana to sprawa... <zaczął powoli> Są niczym innym jak spisanymi wizjami proroków i wyroczni na przestrzeni tysięcy lat... Niektóre z nich odnoszą się do wydarzeń, które już dawno były... inne mówią o tym, co dopiero będzie... a jeszcze inne prawią o tym, co nigdy nie stanie się przyszłością, bowiem jest częścią fałszywego rozgałęzienia... Tych ostatnich bodaj jest najwięcej...
<Ruszył powoli po schodach oświetlając drogę kagankiem, a Yuli szła pół kroku za nim. Silverin kontynuował:>
Dlatego niekórzy poświęcili setki lat na ich studiowaniu, aby odrzucić przepowiednie fałszywe, a zidentyfikować te, które odnoszą się do czasów nam współczesnych...
<Zamilkł na chwilę, jak gdyby zastanawiając się, czy ciągnąć dalej... czy zaufać nieoczekiwanemu gościowi. Tymczasem wyszli ze schodów na ciemny korytarz.>
Czarna świętość... <rzekł w końcu, niemal do siebie> Spotkałem się już z tym określeniem... Było częścią proroctwa, a w zasadzie całego szeregu proroctw, które uznałem za fałszywe rozgałęzienia... Miały w sobie tyle sprzeczności... niespójności...
<Pchnął jedne z drewnianych drzwi i razem weszli do niewielkiej komnaty. W panującym półmroku, złamanym jedynie płomieniem kaganka dało się dostrzec piętrzące się pod ścianami regały wypełnione po brzegi księgami. Silverin podszedł do jednego z nich i przyświecając kagankiem wiódł palcem po zakurzonych kręgosłupach księgozbiorów.>
O! Tego właśnie szukałem!
<Ostrożnie wyjął opasły tom i ruszył w z nim w kierunku drewnianego stołu stojącego na środku komnaty. Blade światło księżyca wyglądał zza okiennych zasłon i padało na nierówny blat. Kiedy księga spoczęła na stole, a obok niej jaśniał kaganek, Silverin przywołał gestem onieśmieloną Yuli. Ta ostrożnie podeszła, wyczuwając powagę chwili.>
Nie pytaj w jaki sposób to dzieło znalazło się w mym posiadaniu... Istotne jest, iż zawiera proroctwa wspominające o czarnej świętości...
<Księga oprawiona była grubą skórą, a na froncie wygrawerowane było oko. Oko Shillien. Silverin spojrzał na eflkę, a w jego oczach, nawet w panującym półmroku dało się dostrzec wyraźnie malujący się niepokój. Rzekł jednak powoli, spokojnym głosem>
Ta księga... to proroctwa o począku... początku końca... A czarna świętość jest pierwszym ze znaków...
<W komnacie niemal dudniła cisza> |
|
|